Jan Anders 11 listopada 2020 roku

Ile kosztowała nas utrata niepodległości?

Właśnie przypada 102 symboliczna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. To że nadchodzące święto będzie najdziwniejsze ze wszystkich nie muszę nikomu wyjaśniać, jednakże właśnie z tejże okazji skupmy się na na jednym z ważniejszych, lecz rzadko zadawanemu pytaniu: ile tak właściwie straciła Polska podczas 123 lat zaborów?

Z pozoru proste pytanie, lecz w praktyce bardzo ciężko na nie odpowiedzieć w kilku słowach. Jeśli chodzi o straty terytorialne to sprawa jest banalna, wystarczy odjąć powierzchnię I Rzeczpospolitej (733 tyś. km. w 1771 roku) od powierzchni II Rzeczpospolitej (388 tyś. km. w 1938 roku) i voilà mamy odpowiedź: straciliśmy 345 tyś. km. Więc co zamykamy temat i kończymy? Oczywiście że nie, nie byłbym sobą gdybym już skończył. Z innych suchych faktów można dodać również (już bardziej gospodarczych) utratę Ukrainy i ich czarnoziemów, co pozbawiło nas ogromnych możliwości ewentualnego eksportu towarów rolniczych do innych krajów, co i tak robiliśmy, sprzedaż różnego rodzaju zbóż, trzody chlewnej, cukru i wełny stanowiło główną siłę polskiego eksportu głównie do Niemiec (42% w 1924 roku).

Ale wracając do tematu, tak prostego zestawienia strat, lub zysków tak jak w przypadku powierzchni nie da się powtórzyć w przypadku gospodarki; zbyt duża odległość czasowa, rozwój gospodarczy jaki nastąpił w XIX wieku na całym świecie (nawet w Afryce) czy chociażby ogromny wzrost ludności jaki nastąpił przez czas zaborów po prostu uniemożliwia tego typu zestawienie. Tak więc czas na coś co jest osobiście moim konikiem, a mianowicie gdybanie i pytania nic nie wnoszące ale i tak ciekawe tak jak cały ten felieton.

Aby odpowiedzieć na pytanie z początku tekstu musimy dać antytezę: co by było gdyby nie doszłoby do zaborów lub byśmy odzyskali niepodległość w niedługim czasie, np. dzięki Napoleonowi na początku wieku XIX. Na pewno byśmy stracili ogromne terytoria. Nie bez powodu wiek XIX jest okresem samostanowienia narodów i powstania samej definicji naród czy świadomość narodowa. Tak więc w naszej pięknej, wręcz idyllicznej historii alternatywnej bez zaborów byśmy stracili większość krainy mlekiem i miodem płynącej zwanej kresami (oczywiście wschodnimi).

Lecz z drugiej strony, samo bycie niezależnym bytem w wieku pary i elektryczności pozwoliło by aktywnie uczestniczyć w rewolucji przemysłowej i rozsądnej polityki gospodarczej. Państwa zaborcze wolały inwestować w swoje, rodzime terytoria, niż w butny, skory do buntów naród Polski. Tak więc nie byliśmy najszybciej rozwijającymi się regionem w Europie, natomiast gdybyśmy byli w tamtym okresie narodem posiadającym swój kraj na mapie, lepiej byśmy wykorzystali ówczesny boom gospodarczy i inwestycyjny a takich Łukasiewiczów ( taki koleś co stworzył tą gałąź przemysłu dzięki której USA eksportuje demokrację), ba może nawet powstałby jakiś rodzimy Tesla albo inny Edison.

Również spójrzmy na całe to zagadnienie ze strony finansowej. Brak zaborów oznaczałby brak dominacji obcego kapitału i wykupywania za bezcen terenów pod kopalnie czy inne ośrodki wydobywcze. Byśmy to my jako państwo kumulowali kapitał i inwestowali w rzeczy dla nas korzystne i z myślą o naszej gospodarce. Co ważniejsze moglibyśmy bronić naszych interesów na arenie międzynarodowej i móc konkurować z innymi państwami jak równy z równym. Również nasze podejście byłoby inne. Podatki jakie są takie są, każdy na nie narzeka, jednak lepiej płacić dla czegoś z czym się identyfikujemy niż na obce mocarstwo które tylko szukało sposobu jak zniszczyć twoją kulturę.

Niestety teraz będzie trochę poważniej, mianowicie chodzi o wrażliwy dla nas, Polaków temat, chodzi o rusyfikację, germanizację i próby wyniszczenia naszej wielowiekowej kultury i historii. Z pewnością gdyby nie zabory, przetrwałaby kultura szlachecka chociaż w szczątkowej formie do dzisiaj a naszym motywem przewodnim nie były by powstania, upór wobec zaborcy, a inne historie, nie tak dramatyczne i upokarzające jak zsyłki, czy bycie obywatelem drugiej kategorii za sam fakt bycia Polakiem.

Lecz, jeśli by się tak głębiej zastanowić to zabory przyniosły nam coś pozytywnego. Dzięki nim powstała w Polsce idea pracy organicznej, uświadamiano narodowo chłopów, którzy wtedy mieli wszystko jedno w jakim kraju żyją, a sami Polacy potrafili się zjednoczyć w walce przeciwko zaborcom, mieli to coś czego nam dzisiaj brakuje: jedności i porozumienia pomimo dzielących różnic, ideologii czy wiary (albo jej braku). Sama historia pokazuje nam co się dzieje jeśli tego nam brakuje, oraz co jesteśmy w stanie uczynić gdy bywamy przyparci do muru jako naród.

Jednak wracając do tematu (znowu) i wejścia na mniej depresyjny ton felietonu chciałbym postawić puentę moich rozważań. Bardzo trudno określić co straciliśmy przez okres zaborów w sferze gospodarczej, materialnej. Dużo łatwiej określić to w wymiarze nienamacalnej. Z pewnością utraciliśmy kawał naszej kultury, tradycji szlacheckich oraz możliwości jaki dawał wtedy wiek pary. Czy to dobrze że nie ma u nas żywych tradycji szlacheckich, nie mi to oceniać, jednakże zawsze jakoś milej mi na serduszku, kiedy wyobrażam sobie żołnierzy ubranych w zbroję husarza czy kontusz pilnujących zamek królewski czy grób nieznanego żołnierza.

Skomentuj

Udostępnij

Skomentuj

Udostępnij

Analizujemy najlepsze konta bankowe. Sprawdź, które z nich są darmowe.

Skorzystaj z pomocy profesjonalnego doradcy kredytowego.

Zobacz również

Szukaj

Komentarze

Dodaj komentarz

Podziel się w social media